Ale nie chodzi o to, że za każdym razem, kiedy mamy jakiś objaw lękowy albo depresyjny, od razu pytamy mamy, co się działo, kiedy była w ciąży. Bardziej mam na myśli to, żeby szukać refleksji na temat tego, w jakim środowisku wzrastaliśmy, czego się nauczyliśmy i jak wolelibyśmy myśleć inaczej o sobie i świecie.
A. Sierota (1997) przypomina, że miłość matki jest niezbędna do wytworzenia w dziecku poczucia bezpieczeństwa i przynależności. K. Pospiszyl (1980) obszernie mówi o miłości macierzyńskiej w ujęciu E. Fromma. Zasadnicza różnica między miłością matki i miłością ojca wypływa, zdaniem E. Fromma z bliższego związku matki z
„Byliśmy zdruzgotani, nie mogłam przestać płakać… wtedy się bałam, bardzo się bałam, że urodę, kiedy nie byłam gotowa, po prostu wiedziałam, że dzieci nie są gotowe, aby wyjść. " Po prześwietleniu pani Delmege została zabrana prosto do szpitala, gdzie od prawie trzech tygodni odpoczywa w łóżku.
Przyjaźń między matką a córką jest bardzo trudna, wręcz szkodliwa dla każdej z nich – twierdzi wykładowczyni z Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w
Czekasz tygodnie, miesiące, a może nawet lata. Próbujesz na nowo rozpalić wasz związek poradami wyczytanymi w internecie. Na chwilę nawet jest lepiej. Szybko jednak wracacie do punktu wyjścia i zwyczajnie druga osoba ci przeszkadza. Musisz pamiętać, że związek jest rzeczą płynną i cały czas się zmienia razem z partnerami.
Może jest tak, że on nie chodzi do twojej mamy, bo nie bardzo wie, o czym ma z nią porozmawiać i może wy wspólnie dobrze spędzacie czas i uważa, ze jego obecność jest zbędna. A może jadąc do taty , robi to z poczucia szacunku i chciałby się pochwalić jaką ma cudowną rodzinę, dzieci i ciebie.
Aktualne promocje: Kliknij WRÓŻBA MIŁOSNA - Teraz tylko 99 zł. Kliknij WRÓŻBA NA 2024 ROK - Teraz tylko 90 zł. Ofiary nadopiekuńczości Miłość matki do dziecka jest pięknym uczuciem i ma dla niego ogromne znaczenie, zwłaszcza kiedy jest ono małe.
Kiedy małżonek nie będzie dziedziczył po zmarłym? Współmałżonek nie może dziedziczyć tylko w dwóch przypadkach. Art. 940 K.c. ustala, że: „Małżonek jest wyłączony od dziedziczenia, jeżeli spadkodawca wystąpił o orzeczenie rozwodu lub separacji z jego winy, a żądanie to było uzasadnione. Wyłączenie małżonka od
Coś nas od tej osoby odpycha i nie potrafimy tej niechęci przełamać. Tak po prostu się dzieje i nie mamy obowiązku lubić każdego, kto pojawia się w naszym życiu. Problem pojawia się jednak wówczas, kiedy niechęć wzbudza w nas nie jedna czy nawet kilka osób, ale wszystkie, a ich wspólnym mianownikiem staje się ich płeć.
W przypadku, jeżeli nie chcesz rozmawiać możesz od razu przejść do działania. Zorganizuj randkę, wycieczkę lub kolację i wprowadź do Waszego związku odrobinę pikanterii i romantyzmu. To także dobra okazja do rozmowy i do bliskości, której być może brakuje między Wami od dawna. Przemyśl także swoje zachowanie.
Ofa3GLx. Kiedy słyszę lub czytam od jakiejś narwanej mamuśki synusia, że jego żona powinna dać mu odpocząć, bo przecież on pracuje, a ona siedzi w domu - otwiera mi się nóż w kieszeni. Nie komentuję, bo świata nie zmienię, a i przekonań średniowiecznych też nie, ale ocierając pot z czoła podczas kąpieli dwójki dzieci, usiłując jednocześnie zamknąć swój własny dzień pracy, a do tego utrzymać jako taki porządek, żeby nie kiblować na szmacie do późnej nocy, dochodzę do wniosku, że takie rzucane lekko sugestie, jakoby kobieta poddańczo ma w obowiązku hołubić swojego mężczyznę, powinny być karalne. Drogi mężczyzno, Serio? Powiem ci coś, mężczyzno. Drogi mężczyzno, Jesteśmy matkami. Czasem "tylko", więc zdaniem ogółu siedzimy w domu i malujemy paznokcie. Czasem "jeszcze", więc oprócz malowania paznokci, dodatkowo pracujemy, dorabiamy, żeby zamknąć domowy budżet. A nawet jeśli nie dorabiamy, nie mamy takiej możliwości... to co? Ktoś dawno temu ustalił, że twoja praca jest bardziej "ważna" niż kobiety. Szczególnie, jeśli kobieta swoją pracę wykonuje w domu. Teściowe, ciotki, babcie uczulają nas, żeby szanować pracę mężczyzny, bo nawet jeśli przez pół dnia pierdzisz w stołek i z kolegami grasz w pokera, to w dalszym ciągu "masz gorzej". Bo musisz wyjechać z domu. Serio? 40 minut w samochodzie z muzyką i bez krzyku dzieci jest taką katorgą? To takie poświęcenie, którego nie możesz unieść, które ja powinnam ci zrekompensować? Patrząc realnie. Chodzisz do pracy, ja siedzę w domu. Świat zakłada, że to kobieta jest na uprzywilejowanej pozycji. Dobrze ma - mówi babcia. Powinnaś dać mu odpocząć, on jest przemęczony - mówi teściowa. A może dasz mu się wyspać? - sugeruje koleżanka. Z każdej strony kobieta musi odpierać aluzje, jakoby to, co ona robi, było mniej stresujące, mniej ważne, mniej odpowiedzialne, a praca mężczyzny jest manną z nieba, błogosławieństwem, najdroższym darem. Takie zlewki z poprzedniego systemu i trochę propaganda z ambony, której skutkiem są wyprane mózgi i zero refleksji. Powiem ci coś, mężczyzno. Chodzisz do pracy - racja. Masz masę obowiązków - to fakt. Ale wracasz o tej szesnastej, siedemnastej czy którejś do domu i twoja praca się kończy. Nie ma jej. Twoja mama pogłaszcze cię po głowie i powie, że teraz powinieneś odpocząć, bo ktoś jej kiedyś powiedział, że praca kobiety w domu nie wymaga trzeźwego umysłu. Ale wiesz co? Ta kobieta, która przez dwadzieścia cztery godziny na dobę zajmuje się twoim dzieckiem, też musi być wypoczęta. Może to głupio zabrzmi, ale nikt nie jest w stanie trzeźwo i rozsądnie myśleć, będąc non stop na każde zawołanie, non stop aktywny, non stop coś robiący, myślący, szacujący, bez chwili oddechu, bez chwili odpoczynku, bez szansy oderwania się od życia z salonu do kuchni i z powrotem. Zadbać o dzieci, zadbać o dom, zrobić obiad, posprzątać, ogarnąć swoją pracę, dać ci dupy , no dobra, zupy, żebyś nie narzekał. Nosimy na rękach wasze dzieci. Karmimy je. Każdego dnia, w każdej chwili podejmujemy tysiąc decyzji, które mają wpływ na życie i zdrowie twoich dzieci. Oszacowanie tego, czy zdążymy z wózkiem i tobołami przejść przez ulicę. Zdecydowanie o tym, co będą jadły, co będą piły, co będą czytać, oglądać, zadbanie o to, żeby wzięły leki [jakie leki, czy bezpieczne?], czy można je zostawić w tym momencie same i iść do łazienki, czy jestem na tyle silna, że mogę je podnieść z podłogi, czy dam radę przenieść je na rękach, czy się nie przewrócę, czy nie zasnę podczas karmienia, nie przygniotę, nie uduszę cyckiem ze zmęczenia [ty się kładziesz na łóżku i od razu zamykasz oczy, ja, karmiąc nasze dziecko, nadludzką siłą przed zaśnięciem muszę się powstrzymać, bo obok jest drugie, które nie może zostać bez opieki]. Naprawdę twoja potrzeba odpoczynku jest ważniejsza od bezpieczeństwa twoich dzieci? Bo to o to tu chodzi, a nie rozpieszczanie żony. Nie rozpuścisz nikogo, pozwalając mu na 30 minut chwili dla siebie. Tu chodzi o bezpieczeństwo twoich dzieci. Nawet jeśli bardzo mnie nie lubisz, a nawet nie kochasz, to na razie tylko ja zajmuję się TWOIMI DZIEĆMI. A będąc niewyspaną i przemęczoną, nie będę w stanie zająć się nim odpowiedzialnie. Drogi mężczyzno. Swoim dzieciom do samochodu kupujesz najdroższy fotelik, na głowę zakładasz kask, kupujesz bezpieczne łóżeczka, bramki, ochraniacze, ubezpieczasz je na tysiąc różnych wypadków, a osobie, która na co dzień sprawuje nad nimi opiekę, pozwalasz na permanentne wykończenie, na nieustanne bycie na granicy świadomości i wyczerpania przy jednoczesnym aplauzie społeczeństwa, które utwierdza cię w przekonaniu, że twoja żona tak naprawdę ma szczęście, że nie musi pokonywać dziennie tych 40 kilometrów i siedzieć przy biurku? Constance Hall napisała: Nie mamy w domu szefa, który by nas zwolnił, jeśli zaśniemy za kółkiem przy dziecku. Nie ma oficjalnych ostrzeżeń, jeśli dokonamy złego wyboru i odwrócimy się na sekundę podczas kąpieli dzieci. Tylko konsekwencje są nieco bardziej tragiczne niż wyrzucenie z pracy. Więc błagam, mężczyzno. Nie słuchaj się mamy, cioci, siostry, księdza. Spójrz na swoją wymęczoną kobietę i pozwól jej do cholery odpocząć. ProśbaMaili o tym, że kobiety są wyczerpane, a mąż niewiele pomaga w domu, dostałam już ponad setkę. Kobiety, nie pozwólcie, by wmawiano wam, że to, co robicie w domu jest nic niewarte i niewartościowe, a jedyną osobą, która zasługuje na odpoczynek po pracy, jest mąż. Walczcie o swój odpoczynek! Walczcie o równomierny podział obowiązków, bo od tego nie zależy tylko wasze samopoczucie, ale też zdrowie i życie waszych dzieci. Zastanawiałam się, czy nie zmienić niepodobającego się kilku osobom słowa "pozwolić" w tym moim pamiętnym tekście. I stwierdziłam, że nie. "Pozwolić" to też "umożliwić coś, dopuścić do czegoś, nie przeszkodzić czemuś". I tak też, drogi mężczyzno, o to właśnie chodzi. "Nosimy na rękach wasze dzieci. Karmimy je. Każdego dnia, w każdej chwili podejmujemy tysiąc decyzji, które mają wpływ na życie i zdrowie twoich dzieci. Oszacowanie tego, czy zdążymy z wózkiem i tobołami przejść przez ulicę. Zdecydowanie o tym, co będą jadły, co będą piły, co będą czytać, oglądać, zadbanie o to, żeby wzięły leki [jakie leki, czy bezpieczne?], czy można je zostawić w tym momencie same i iść do łazienki, czy jestem na tyle silna, że mogę je podnieść z podłogi, czy dam radę przenieść je na rękach, czy się nie przewrócę, czy nie zasnę podczas karmienia, nie przygniotę, nie uduszę cyckiem ze zmęczenia" Daj tę możliwość, nie przeszkadzaj, nie budź, jak drzemie,nie zawracaj gitary, umyj te gary, wyjdź z dzieckiem w domu, zajmij się na sobą na tyle, by ona nie musiała jeszcze po tobie gaci dopierać. Pozwól. Tak jak pozwalasz komu przejść przed ciebie w kolejce albo przesuwasz się na prawo na schodach ruchomych. Udostępnij wpis➡A dla wiejskich [choć nie tylko] matek została też stworzona grupa, na którą serdecznie cię zapraszam TUTAJ➡Możesz też udostępnić wpis i skomentować go na Facebooku Jestem o tym, jak uciec z miasta i wychowywać dzieci na wsi, z dala od sklepów, ale bliżej historię znajdziesz TutajAle ona wciąż się pisze, więc zostań ze mną w kontakcie:
Joanna, 56 lat, z domu wyprowadziła się, gdy jej syn kończył pierwszą klasę szkoły podstawowej Joanna, architektka z Katowic, nie wyobrażała sobie, że mogłaby wyprowadzić się z domu. Kiedy zaszła w ciążę, uzgodniła z mężem, że zrezygnuje z pracy. Przynajmniej na kilka lat, by zająć się wychowaniem dziecka. Janusz nieźle zarabiał, rozkręcał mały sklep spożywczy, a w wolnych chwilach sprowadzał samochody z zagranicy. Obiecywał jej, że wszystko wróci do normy, jak tylko Michał pójdzie do przedszkola. - Pomagałam Januszowi w księgowości, sprzątałam, gotowałam i zajmowałam się dzieckiem. Z atrakcyjnej 27-latki zamieniłam się w powolną kucharkę z wypiekami na twarzy. Koleżanki z biura architektonicznego, w którym pracowałam przed porodem, dały mi możliwość powrotu. Nie wahałam się - Michałem zajęła się babcia, w sklepie zatrudniliśmy dodatkową osobę, a ja świetnie sobie radziłam, dzieląc czas między dom i pracę. Odżyłam. Schudłam, zaczęłam o siebie dbać i nie kłóciłam się już z mężem. Ten zastrzyk energii pozwolił mi odzyskać wewnętrzną równowagę. Szef docenił starania Joanny. Postanowił otworzyć filię biura w Warszawie i powierzyć jej kierowanie zespołem. Wiedziała, że nie może mu odmówić. - Biłam się z myślami. Czy kariera jest ważniejsza od rodziny? Co stanie się, jeśli się zdecyduje? Zostanę weekendową mamą? Janusz sobie kogoś znajdzie, Michał będzie dorastał bez matki, a ja stracę to, na czym najbardziej mi zależy? - pytała samą siebie. Przez kilka kolejnych wieczorów Joanna zastanawiała się z mężem, co zrobić. Wiedziała, że nie mogą wyjechać razem. Dla Janusza przeprowadzka do Warszawy oznaczałaby zamknięcie sklepu. Obiecali, że będą spędzać każdy weekend razem. Niezależnie od zawodowych obowiązków czy niesprzyjających okoliczności. Na początku rozstanie wydawało się koszmarem. - Dzwoniłam do domu co godzinę. Sprawdzałam, czy Michał wstał na czas, pytałam, co zjadł śniadanie, a po południu odrabiałam z nim lekcje przez telefon. Choć czynnie uczestniczyłam w życiu rodzinnym, miałam wrażenie, że wiele tracę. Nie mogłam się przytulić do męża po całym dniu, kibicować Michałowi podczas zawodów pływackich, trzymać go za rękę u stomatologa czy siadać do kolacji przy jednym stole - mówi. Mimo to ich więź była bardzo bliska, świetnie nadrabiali emocjonalne zaległości. Michał zwracał się do mamy z każdym problemem. Czuł, że będzie dla niego bardziej wyrozumiała niż ojciec. - Miałam wobec syna dług. Musiałam mu ustępować - mówi rozbawiona. - Po liceum proponowałam synowi studia w Warszawie, ale on chciał zostać w Katowicach. Tam uczyła się jego dziewczyna, tam miał swoich przyjaciół. Nie protestowałam, bo wiedziałam, że ma do tego prawo. Najwięcej dawały nam wspólne wyjazdy. Mimo że Michał był dorosły i jego znajomi już dawno zapomnieli, czym są "wakacje z rodzicami", on cieszył się jak dziecko na myśl o spędzeniu dwóch tygodni z nami. Paradoksalnie to kilkunastoletnie rozstanie bardzo nas do siebie zbliżyło - mówi. Dziś Joanna znów mieszka w Katowicach. - Michał ma syna i żonę, a ja realizuje się jako babcia. Łączy nas wspólna pasja - wciąż dorywczo projektuję, Michał stawia pierwsze kroki w biurze, w którym kiedyś pracowałam - dodaje. Gdy pytam ją o relację z mężem, uśmiecha się ironicznie. - Czuję się, jakbyśmy byli pięć, a nie 30 lat po ślubie! Krzysztof, 24 lata, bez matki mieszkał od 13. roku życia Od Krzysztofa, tegorocznego absolwenta politologii z Łodzi, matka odeszła, gdy miał 13 lat. Halina pracowała jako księgowa w jednej z włoskich firm. "Szczęściara", mówiły o niej koleżanki, bo to ją spośród kilkunastu atrakcyjnych kobiet szef wybrał na swoją kochankę. Uwiodła go ciepłem i prostotą. Nie chciała wiele. Ciągle wspominała o dzieciach. Twierdziła, że zrobi wszystko, by z nią zamieszkały. Taki postawiła warunek nowemu partnerowi, ale szybko o nim zapomniała. Kiedy wychodziła z domu z walizką, córka prosiła, żeby zabrała ją ze sobą. "Wrócę po ciebie w tym tygodniu", zapewniała ze łzami w oczach. Rzeczywiście, wróciła, ale tylko po 6-letnią Kasię. - Zostałem z ojcem. Szantażował mnie, że jeśli odejdę, zrobi coś, czego wszyscy pożałujemy. Wiedziałem, że sam nie da rady się mną zająć. Miał marną pensję, ciągle pił i nie panował nad emocjami. Moje obawy okazały się nieuzasadnione - wbrew pozorom ojciec był dojrzalszy od matki - wspomina Krzysztof. Jego kontakty z Haliną powoli się rozluźniały. - Odzwyczaiłem się od niej. Przestałem wierzyć w to, że pewnego dnia przyjedzie do Polski i mnie zabierze. Widocznie drugie dziecko nie pasowało do życia, które wymyśliła. Mama kilka razy zaprosiła mnie na wakacje do Włoch, ale źle się tam czułem. Krytykowała każdy mój ruch przy znajomych drugiego męża, zarzucała, że nie uczę się angielskiego, źle trzymam sztućce, nie ćwiczę i mam kiepskie oceny. Halina chciała nadrobić swoją nieobecność drogimi prezentami. - Przysyłała jedzenie, ubrania. Pamiętam, jak dostałem od niej pocztą cały kosz włoskich słodyczy - ot tak, bez okazji. Ale przedmioty nie mogą zastąpić ludzi. Na początku dzwoniła trzy razy w tygodniu, potem ograniczyła się do jednej rozmowy na tydzień, miesiąc... Dziś widujemy się tylko wtedy, gdy jest w Polsce. Nie chcę do niej jeździć - mówi. Sędzia przyznał prawa do opieki nad córką Halinie, mężowi nad synem. - Przez rozstanie rodziców popsuły się też moje relacje z siostrą. Dziś są właściwe "żadne" - dodaje. Mężczyzna ma problemy z nawiązywaniem bliższych kontaktów z kobietami. Nie umie im zaufać. Złe wzorce z przeszłości, rzutują na teraźniejszość. - Dorastałem w męskim świecie. Kobieca wrażliwość jest mi w zasadzie obca. Marta, 42 lata, kulturoznawczyni z Warszawy, przez trzy lata była w domu gościem Marta i jej były mąż, Jacek, pochodzą z Warszawy. Ona jest kulturoznawczynią - pracuje jako dziennikarka i animatorka, on jest znanym malarzem. Jeszcze pięć lat temu, żeby spotkać się z Martą, musiałabym jechać na Mazury. Tam razem z mężem postanowiła zbudować swoje siedlisko. Rzuciła wszystko - pracę na etat, zrezygnowała z jogi, wizyt w operze i wieczornych wypadów z koleżankami. Dla niego. Mężczyzny swojego życia, który uznał, że może pracować tylko z dala od miejskiego zgiełku. Marta uwierzyła w zapewnienia Jacka, zmieniła podejście do życia i w ciągu kilkunastu miesięcy przeniosła się z nim i dwiema córkami - Honoratą i Izabelą - na Mazury. Wciąż pracowała - robiła tłumaczenia, udzielała się w lokalnej świetlicy, ale czuła, że wyobrażenia o życiu na wsi rozminęły się z jej oczekiwaniami. Poza tym Jacek nie zarabiał tyle, ile planował, a ktoś musiał spłacać kredyt. Marta wzięła na siebie odpowiedzialność za zadłużenie. Coraz częściej wracała do Warszawy. Najpierw przyjeżdżała tu na jeden dzień w tygodniu, żeby omówić wszystkie zlecenia, podpisać faktury. Potem zostawała na noc u rodziców, umawiała się na wywiady - nie chciała rezygnować z dodatkowych pieniędzy. Rodzina zeszła na dalszy plan. Marta prosiła męża, by wrócili do miasta, sprzedali dom, który ciągnie ich na dno. - Mówił, że tam jest jego miejsce. Skoro dobrze czuję się w Warszawie, to mogę wracać. Nasze małżeństwo było na takim etapie, że gdyby nie dzieci, rozwiodłabym się z nim od razu - opowiada. Marta dostała stałą pracę w Warszawie, na Mazurach była gościem. Wiedziała, że płaci za dom, w którym w ogóle nie bywa. Chciała, by córki przeprowadziły się razem z nią, ale musiała uzbroić się w cierpliwość. - Obie były w ostatniej klasie gimnazjum. Mówiłam im, że po roku wszystko się zmieni. Zapewniałam, że jak tylko się urządzę w Warszawie, to je zabiorę. Podeszły do tego niezwykle dojrzale. Nie protestowały, a kiedy tylko mogły - przyjeżdżały do mnie i do dziadków. Nie chciałam ich izolować od ojca, ale on powoli tworzył swój świat. Związał się z nową partnerką, z którą zamieszkał w naszym domu. Zachowywał się tak, jakby dzieci dla niego nie istniały. To ja się wyprowadziłam, ale moje córki mówiły mi wielokrotnie, że odczuwają przede wszystkim nieobecność ojca. Czy można być dobrą matką na odległość? - Myślę, że tak. Kilometry nie mają znaczenia. Istotna jest więź. Trochę demonizujemy kobiety, które nie mieszkają z dziećmi. W naszym przypadku 3-letnia rozłąka nie miała dużego wpływu na kształt łączących mnie teraz z córkami relacji - mówi. Jacek i Marta po rozwodzie zdecydowali się sprzedać dom. Na sali sądowej mężczyzna nawet nie sugerował, że mógłby się opiekować dziećmi. Zarzucił żonie, że przyczyniła się do rozstania i nie dbała o córki. - Bzdura - mówią chóralnie Honorata i Izabela. Nastolatki cieszą się, że znów są razem z Martą. - Nie mam żalu do mamy. Dlaczego miałabym jej mieć za złe, że chciała zawalczyć o to, co było dla niej takie ważne? - mówi Honorata. 42-latka spogląda dumna na dojrzałą jak na swój wiek córkę i ripostuje: - Jesteśmy we trójkę przyjaciółkami. Na dobre i złe. Rozmowa z Martą Niedziółką, psycholog dziecięcą. Jak na rozwój dziecka wpływa oddalenie od matki? Matka powinna zadbać o stworzenie atmosfery ciepła i bliskości. Jest ona odpowiedzialna za wychowanie dziecka zarówno w sferze emocjonalnej, jak i społecznej. I choć z czasem angażuje się w to również ojciec, z punktu widzenia psychologii kobieta powinna zaspokajać podstawowe potrzeby uczuciowe dziecka. Odgrywa jedną z najważniejszych ról w jego życiu. Dzięki temu, że nosiła je przez dziewięć miesięcy pod swoim sercem, noworodek z łatwością rozpoznaje rytm bicia jej serca, co daje mu poczucie bezpieczeństwa. Po urodzeniu (6-9 msc. życia) dziecko wkracza w etap przywiązania. Jeśli wówczas matka zdecyduje się na rozłąkę, może to skutkować zaburzeniami jego rozwoju emocjonalnego - lękiem przed porzuceniem lub chorobą sierocą. Brak silnego wzorca sprawia, że osoby dorastające bez matek, w przyszłości mają problemy z okazywaniem uczuć. Czyli nawet częste odwiedziny matki nie są w stanie zastąpić codziennej bliskości? Oczywiście, że nie. Dziecko, które nie ma poczucia stałości, boi się odrzucenia. Zadaje sobie pytanie, co stanie się, jeśli matka pewnego dnia wyjdzie i po prostu nie wróci? Poza tym obie ze stron muszą w takich przypadkach zrezygnować z tego, co najważniejsze w ich relacji, czyli rozmów, okazywania sobie uczuć. Matka, która przebywa poza domem, nie może tego zapewnić. Nic dziwnego, że rozłąka bardzo często powoduje u dzieci lęk przed ciemnością, zasypianiem lub zostawaniem samemu w domu. Jak pielęgnować relację matka-dziecko, kiedy nie mieszkamy razem? Najlepszym rozwiązaniem byłoby niedopuszczanie do takich sytuacji. Jeśli już jednak do tego dojdzie, pamiętajmy, że nie powinniśmy nadużywać zaufania dzieci. Kiedy obiecujemy im, że pojawimy się danego dnia, musimy - bez względu na wszystko - poświęcić im swój czas. Niezależnie, czy wybierzemy się wtedy na wycieczkę do parku, zjemy razem obiad lub pójdziemy do lekarza. Chwile, które spędzamy z dzieckiem, mają być w pełni poświęcone jemu. Młody człowiek musi być przekonany, że interesują nas jego problemy i może na nas liczyć. Rozmowa jest bardzo ważna. Powinniśmy zapewniać dziecko o naszej miłości, choć dużo ważniejsze od słów są czyny. (M. Mikołajska)
Justyna Święcicka, psycholożka, psychoterapeutka ze Specjalistycznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej Uniwersytet dla Rodziców w Warszawie, o trudnych relacjach z matką partnera. Konflikt między teściową a synową to temat stary jak sama instytucja małżeństwa. Trudno znaleźć drugą relację obarczoną tak wieloma negatywnymi stereotypami. I jest w nich jakieś ziarno prawdy. Zdarza się bowiem, że matka wszelkimi sposobami walczy, żeby inna kobieta nie wyeliminowała jej z życia syna. Młoda mężatka chciałaby natomiast mieć u swojego boku partnera dorosłego i samodzielnego. Kiedy dochodzi do spornych sytuacji, zwykle pomija się w tym rolę mężczyzny. Tymczasem stosunki synowej z teściową zależą głównie od relacji syna z własną matką. Kiedy szwankują, zwykle wszystkie strony mają lekcję do odrobienia. Syneczek mamusi Najczęstsze zarzuty pod adresem teściowych dotyczą nadmiernego wtrącania się w życie młodych, narzucania im swojego punktu widzenia, faworyzowania syna kosztem synowej. Są one w wielu przypadkach uzasadnione, ale dotarcie do źródła problemu wcale nie jest takie proste. Aby znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego tak trudno ułożyć dobre stosunki z teściową, trzeba zazwyczaj sięgnąć głęboko w relacje między partnerem a jego matką. Wkroczenie do rodziny nowej osoby i jednocześnie usamodzielnienie się dziecka, to zawsze duża zmiana dla rodziny. Sytuacja ta wymusza weryfikację relacji wszystkich jej członków. Łatwiej jest przez nią przejść, kiedy małżeństwo rodziców, pomimo upływającego czasu, jest w miarę zgodne i zaangażowane emocjonalnie. Bywa jednak, że przed laty przestało układać się w związku, a wtedy kobieta całą swoją aktywność skupiła na wychowaniu dzieci. Mężczyzna w tej sytuacji częściej ucieka w pracę czy pasje. Oboje nie dają sobie jednak szansy budowania kontaktu emocjonalnego, a ich związek opiera się głównie na dziecku, które staje się fundamentem rodziny. Te podstawy zaczynają się kruszyć, kiedy syn dorasta i próbuje zająć się własnym życiem. U matki pojawia się lęk przed pustką, która nadejdzie, jeśli pozwoli mu odejść. Powinna tę lukę wypełnić skupieniem na pracy, pasjami czy kontaktami towarzyskimi, a to nierzadko trudniejsze niż zawłaszczanie dorosłego syna. Łatwo użyć go do własnych celów, ponieważ dziecko, również dorosłe, jest w stanie wiele zrobić dla swoich rodziców, żeby zyskać ich miłość i akceptację. Bywa też, że syn ma zastąpić w sensie psychologicznym nieobecnego ojca, bo rodzice są po rozwodzie albo rodzic nie żyje. W każdej z tych sytuacji bywa tak, że matka nie umie przyjąć do wiadomości, iż syn jest dorosłą, samodzielną, niezależną i odrębną jednostką. Chce go kontrolować, podejmować za niego decyzje, uczestniczyć w jego codziennym życiu, jest przekonana, że lepiej niż synowa zadba o swoje dziecko. Tym samym nie pozwala mu na odcięcie pępowiny. Życie w trójkącie Aby stworzyć dojrzały związek z kobietą, mężczyzna najpierw musi opuścić swój rodzinny dom nie tylko w sensie fizycznym, ale też emocjonalnym. Ale do tego potrzebna jest zarówno dojrzałość syna, jak i rodziców, którzy powinni pozwolić mu na samodzielność. Młode małżeństwo nie ma szans rozwijać własnych relacji, jeśli w ich życiu nieustannie jest obecna matka partnera. Wtedy miejsce należne żonie zajęte jest przez inną kobietę. Partnerka czuje się zepchnięta na drugi plan. W tej sytuacji często kobiety zaczynają toczyć ze sobą wojnę. Każda z nich chce udowodnić, że jest lepsza, ważniejsza, bardziej zasługuje na miłość. Ale życie w nieustannej walce ma swoją cenę – niszczy poczucie bezpieczeństwa, wypala, prowadzi do depresji. Może się wydawać, że mężczyzna, o którego walczą dwie kobiety, ma komfortową pozycję. Nic bardziej mylnego. Staje on bowiem przed koniecznością dokonania wyboru między matką a żoną, a przecież kocha obie kobiety, obie są dla niego ważne, choć każda z nich ma inną rolę do odegrania w jego życiu. Tkwi w poczuciu winy, że nie jest wystarczająco dobrym ani synem, ani mężem. W tym trójkącie nie ma szczęśliwych ludzi, bo wszyscy czują się w nim jak w sieci, z której nie umieją się wyplątać. Najlepsza babcia na świecie Innym scenariuszem relacji niedojrzałego rodzica z dorosłym dzieckiem jest zawłaszczanie wnuków. Babcia podważa wtedy rodzicielski autorytet oraz kompetencje syna i synowej; nie przestrzega ustalonych przez nich zasad, np. rodzice ograniczają dziecku słodycze, a babcia podsuwa kolejną czekoladkę. Udowadnia, że młodzi nie nadają się na rodziców. Przekonuje, że wie lepiej, jak zająć się małymi dziećmi, ma przecież doświadczenie. W odpowiedzi na próby ograniczenia wpływu na wnuki syn i synowa słyszą: Przecież ja tak bardzo je kocham, wszystko im poświęcam, jak możesz nie pozwalać mi być babcią. Pod hasłem „dziadkowie są od tego, żeby rozpieszczać” kryje się wiele niebezpiecznych przekonań. „Rozpieszczanie” nie powinno oznaczać działania wbrew rodzicom dzieci. Może polegać na wspólnym spędzaniu z nimi czasu, ale na zasadach ustalonych przez rodziców. Zaborczy dziadkowie rzadko jednak chcą rzeczywiście spędzać czas z wnukami, często jest to gra pozorów obliczona na utrzymanie statusu najważniejszych postaci w życiu dorosłego dziecka. Wnuki są jedynie narzędziem do osiągnięcia tego celu. Dzieci widzą lub przeczuwają, że babcia przekracza granice, ale rodzice nie reagują, więc mają one mętlik w głowie. Trudny proces odcinania pępowiny Każde małżeństwo potrzebuje odrębnej przestrzeni życiowej oraz mniejszej lub większej intymności. Nie istnieją zatem jedyne właściwe reguły współżycia z teściami. Para wspólnie powinna ustanowić granice w swoim życiu, poza które nie będzie wpuszczać rodziców. Przy czym identyczne zasady powinny dotyczyć rodziców obu stron, bez faworyzacji żadnej z nich. Na określeniu potrzeb kończy się rola synowej. Dalej wszystko jest już w rękach syna. Jego zadaniem jest powiedzenie swojemu rodzicowi: Jestem dorosły, pozwól mi żyć po swojemu i budować moją rodzinę na własnych zasadach. Tylko własnego dziecka rodzice będą w stanie wysłuchać – wobec synowej uruchomi się agresja i bunt, bo przecież „obca” osoba nie będzie mówiła, co oni mają robić. Warto przy tym również, by ów dorosły syn wysłuchał, co ma do powiedzenia nie tylko żona, ale również matka. Teściowe często wpędzają się w obowiązki, bo wydaje im się, że takie są względem nich oczekiwania młodych. Np. ona wcale nie ma ochoty codziennie gotować obiadów rodzinie syna, ale myśli, że skoro są zapracowani, to musi im pomoc. A synowa czeka, kiedy w końcu odda jej pole do działania. Pokazuje swoje niezadowolenie, co jest odbierane przez teściową jako niewdzięczność. Dopiero szczera, spokojna i życzliwa rozmowa pozwala ustalić wspólne oczekiwania. Próby rozmowy i postawienia granic rodzicom nie ułatwia lęk przed wyrządzeniem im w ten sposób krzywdy i wywołaniem konfliktów w rodzinie. Kiedy okazuje się, że to zadanie nie do wykonania, wówczas warto udać się po pomoc do psychoterapeuty. Obiektywna opinia niezależnej osoby pozwala zobaczyć problemy z nowej perspektywy i określić sposób poradzenia sobie z nimi. Często żeby rozwikłać sytuację, potrzebna jest zarówno terapia indywidualna uzależnionego od rodziców dorosłego dziecka, jak i terapia małżeńska. Idealnie byłoby, gdyby na terapię trafiał również zaborczy, niedojrzały rodzic lub oboje rodzice, choć ten ostatni scenariusz jest niestety rzadko możliwy do zrealizowania. Doświadczenia pokazują, że oni najrzadziej decydują się na szukanie pomocy. Nie wylać dziecka z kąpielą Jeśli uda się wyjść z toksycznych relacji i ustalić zdrowe zasady współżycia, to pojawia się szansa, że matka będzie dobrym rodzicem, teściową i babcią. Spełnienie w tych rolach jest ważne zarówno dla niej, jak i dla syna, synowej oraz wnuków. Dlatego niezwykle istotne jest, żeby przy okazji „odcinania pępowiny” i stawiania granic nie stracić kontaktu z matką i nie pozbawić swoich dzieci babci. Dziadkowie przekazują inne niż rodzice doświadczenia i wartości. Nie są obarczeni w takim stopniu jak rodzice obowiązkiem wychowywania, więc mogą poświęcić czas na przyjemności: zabawy, czytanie, wycieczki. Zwykle są też mniej krytyczni wobec wnuków, niż byli w stosunku do swoich dzieci. W ich oczach są one najcudowniejsze na świecie, co buduje u dzieci poczucie własnej wartości. Troskliwa opieka dziadków jest również olbrzymią pomocą dla zabieganych rodziców. Ale żeby było to możliwe, muszą być najpierw zbudowane dobre relacje między synem, matką, teściową a synową. W innym wypadku trudno będzie matce wejść w rolę babci, a synowej powierzyć dzieci osobie, której nie ufa. Partnerki i przyjaciółki Pomimo licznych trudności, jakie mogą pojawiać się na linii teściowa–synowa, to nie zawsze stosunki między nimi są polem minowym. Nie bez znaczenia jest też postawa synowej. Wpływ na relacje mają jej doświadczenia rodzinne, umiejętności komunikowania się i asertywność. Kiedy potrafi w sposób życzliwy, ale stanowczy wyrażać swoje oczekiwania, wtedy na bieżąco załatwiane są sporne sprawy, a problemy i trudne emocje nie nawarstwiają się. Ważne jest, żeby wierzyła w dobre intencje teściowej i dała jej czas na odnalezienie się w nowej dla niej sytuacji. W dzisiejszych czasach istnieją większe szanse na partnerskie relacje niż w przeszłości. Przed laty niewiele młodych małżeństw było stać na samodzielny start w dorosłe życie. Najczęściej w jednym domu żyły wielopokoleniowe rodziny, kiedy to teściowa przyjmowała pod swój dach synową. Młoda kobieta, która wchodziła na grunt starszej, najczęściej niewiele miała do powiedzenia, latami musiała budować swoją pozycję. Dziś już młode kobiety są samodzielne, więc nie ma między nimi podległej zależności, a w wielu przypadkach nie istnieje też przepaść pokoleniowa. Duża część starszych kobiet posługuje się nowoczesnymi technologiami, mediami społecznościowymi, dłużej są w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, co też ułatwia budowanie partnerskich relacji. Mieć w teściowej przyjaciela to skarb nie do przecenienia. I tak dzieje się też w wielu przypadkach. wysłuchała Monika Stelmach *** Jak być dojrzałym synem i mężem • Rolą syna jest rozwiązywanie spornych kwestii ze swoją matką. Nie spychaj tego na żonę, ponieważ masz znacznie większy posłuch u swojej matki. • Odkąd stałeś się mężem, jesteś odpowiedzialny za rodzinę, którą budujesz, a nie za tę, z której pochodzisz. O ile matka nie jest osobą wymagającą opieki ze względu na stan zdrowia czy złą sytuację finansową, dbanie o jej dobrostan jest zadaniem dla niej samej. Nawet gdy usamodzielnienie się syna powoduje jej cierpienie, to musi się z tym uporać. • Nigdy nie porównuj żony do swojej matki. Nie mów, że matka lepiej gotuje czy uważniej słucha. To dwie różne kobiety i odmienne relacje. • Stawiaj granice. Słuchaj rad matki, ale decyzje odnośnie do swojej nowej rodziny podejmuj z żoną. Gdy matka chce narzucać swoje poglądy na życie, broń waszych (twoich oraz żony) osobistych wyborów. Powiedz: „Mamo – doceniam twoje rady, jednak zadecydowaliśmy inaczej. Uszanuj to, proszę”. • Wymagaj od matki, żeby zapowiadała swoje wizyty. Daj sobie prawo do powiedzenia: Dzisiaj nie mam dla ciebie czasu. • Babcia nie może wchodzić w rolę matki swoich wnuków, nawet jeśli nie zgadza się z metodami wychowawczymi rodziców dzieci. Wysłuchaj jej rad, ale ostatnie słowo zawsze należy do ciebie i twojej partnerki. • Rozmawiaj z matką na temat swoich oczekiwań. Powiedz jej, jak chciałbyś, żeby wyglądały wasze relacje. Ale też wysłuchaj uważnie, co ona ma do powiedzenia. W spornych kwestiach postaraj się jasno wyjaśnić, jakie są twoje i twojej żony argumenty. Zapewnij matkę, że te działania nie służą wyeliminowaniu jej z waszego życia, ale poprawie sytuacji. • Buduj serdeczne relacje z matką. Nie zapominaj o ważnych dla niej świętach, daj się zaprosić z rodziną na obiad, niech będzie mile widzianym gościem również w waszym domu. Powinna wiedzieć, że ma w tobie wsparcie. Jeśli nie potrafisz matce niczego odmówić, jeśli podejmuje ona decyzje w sprawie twojej rodziny, ingeruje w każdy jej aspekt, a kiedy się sprzeciwisz, czujesz się winny, to prawdopodobnie nie przeciąłeś pępowiny. A przy tym nie wiesz, jak wybrnąć z tej sytuacji, to poszukaj pomocy u specjalisty. Psycholog pomoże ci zobaczyć problem i ustalić sposoby jego rozwiązania.
Mężczyźni, stawajcie po stronie swoich partnerek i żon! Kiedy matka jest ważniejsza od żony Mam pytanie dotyczące relacji rodzinnych z matką mojego męża, z którą jestem w konflikcie. Z tego powodu w ogóle się nie spotykamy. Teściowa nie odpowiada na zaproszenia urodzinowe swojej wnuczki (mojej córki) ani na żadne inne nasze zaproszenia. Mimo to mąż zmusza ją, żeby pojawiła się chociaż na dziesięć minut pod naszym domem i dała prezent wnuczce – zawsze warunkiem jest, aby mnie przy tym nie było. Mam wrażenie, że teściowa używa mojej córki do tego, żeby sprawić mi przykrość. Jak mam sobie z tym poradzić? Nie chciałabym, żeby moja córka cierpiała z powodu naszego konfliktu. Kiedy matka jest ważniejsza od żony. Konflikt z teściową – jak sobie z nim poradzić? Zdjęcie: Pixabay Odpowiedź Jespera Juula W życiu każdego mężczyzny przychodzi taki moment, że musi zdecydować się, wobec kogo chce być lojalny: wobec swojej matki czy wobec partnerki? Wybór ten nie oznacza, oczywiście, że jedną z tych osób trzeba przestać kochać – chodzi o lojalność, a nie o miłość. Jeśli chce się być odpowiedzialnym partnerem i ojcem, trzeba opowiedzieć się za swoją partnerką. Destrukcyjne zachowanie teściowej Jak rozwiązać konflikt z matką męża? Pani mąż musi przestać przykładać rękę do destruktywnych działań swojej matki. Zamiast tego powinien zaprosić ją na wspólne spotkanie, w czasie którego wszyscy usiądą razem i zastanowią się nad rozwiązaniem konfliktu. Proszę poprosić go, aby nie starał się jej do tego zmuszać, grożąc jakimiś „konsekwencjami”, lecz aby jedynie oznajmił, że nie zamierza być dłużej posłańcem między nią a swoją rodziną. Bo gdyby teściowa odrzuciła Wasze zaproszenie do rozmowy, znowu zostałby postawiony w tej samej sytuacji, a ona zaczęła stosować swoje stare triki. Mąż musi wziąć odpowiedzialność w swoje ręce Jeśli nie chciałby tego zrobić, oznaczałoby to, że woli narażać dobro całej rodziny, relację z Panią i z Waszą wspólną córką niż wziąć odpowiedzialność w swoje ręce. W takim wypadku może Pani spróbować sama zapukać do jej drzwi i porozmawiać na temat, który w danej chwili jest najbardziej aktualny, używając racjonalnych argumentów. Jednak nie musi Pani robić tego sama. Pani mąż mógłby powiedzieć matce coś takiego: „Konflikt między wami ma negatywny wpływ na wszystkich i chciałbym, żeby się zakończył. Chciałbym, żebyś mogła poznać swoją wnuczkę i żeby ona mogła poznać ciebie. Jednak chciałbym, żeby moja córka miała babcię, z której może być dumna. Pozostanę więc tutaj tak długo, jak długo nie znajdziemy rozwiązania. Możesz mnie zawsze poprosić o pomoc, jeśli jej potrzebujesz”. Jeśli Pani teściowa ma męża, on także mógłby zaangażować się w tę sprawę, ryzykując swoją wygodę i popularność. Wiele matek nie potrafi rozłączyć się ze swoimi dorosłymi dziećmi. Inne z kolei mają zbyt mało energii, żeby się od nich uwolnić. W relacji partnerskiej między mężczyzną i kobietą nie ma czegoś takiego jak „mój problem” i „twój problem”. Wszystkie problemy są wspólne. Nawet jeśli ich źródłem jest jakieś zdarzenie sprzed wielu lat, to w danym momencie ma on wpływ na oboje. Każde z nich powinno wziąć za niego odpowiedzialność. Gdy tak się dzieje, problemy znajdują swoje rozwiązania. Polecamy nasze książki o problemach w rodzinie Kliknij na okładkę książki, przeczytaj opis książki, opinie, fragmenty, cytaty i spis treści, książki są dostępne jako e-booki (również PDF) oraz w wersji papierowej. Ciekawe artykuły o relacjach w rodzinie Sztuka dialogu w rodzinie. Jak rozmawiać z rodziną o ważnych sprawach? Konflikt rodzice-dziadkowie. Wpływ dziadków na wychowanie dziecka Czy wolno kłócić się przy dziecku o metody wychowawcze? Mój mąż uważa, że go zbyt krytykuję Jak radzić sobie ze złością na swoje dzieci i żonę? Jak być dobrym ojcem dla rodziny? Jak poradzić sobie z trudną teściową? Skomplikowane relacje synowej z teściową * Tytuł i śródtytuły pochodzą od Redakcji.